sie naprawde wydarzyc - powiedziała bez przekonania. - Marla
ma dzieci, a ty... ty masz ten swój wypaczony kodeks etyczny... Zawsze przysiegałes, ¿e nigdy nie zwiazałbys sie z ¿adna zame¿na kobieta, wiec pomyslałam... - Szlag by to trafił. Kim ty jestes, ¿eby bawic sie w Boga? - Nick jednym haustem opró¿nił swoja szklanke, po czym ze złoscia rozgryzł kostke lodu. - I dlaczego wtracasz sie w nie swoje sprawy? - spytała Marla, patrzac Eugenii prosto w oczy. Trzesła sie ze złosci. - Kim jestes, ¿eby robic takie rzeczy? 364 - Kims, kto przedkłada rodzinna solidarnosc ponad wszystko inne -powiedziała Eugenia wyniosle. - Alex oskar¿ał mnie, ¿e jestem zimna i nieustepliwa, aleja tylko chce tego, co jest najlepsze dla nazwiska Cahill. - Nie mo¿esz rzadzic moim ¿yciem - powiedział Nick. - Ani Marli, ani Aleksa, jesli ju¿ o to chodzi. Niczego sie nie nauczyłas? Ojcu te¿ próbowałas mówic, co ma robic, i nic dobrego z tego nie wyszło, prawda? Im krótsza miał smycz, tym bardziej chciał sie z niej zerwac. Ustawiczne zakazywanie mu picia powodowało tylko, ¿e wlewał w siebie coraz wiecej alkoholu. Nikt nie lubi, ¿eby go kontrolowac, mamo. Taka ju¿ jest ludzka natura. Wargi Eugenii dr¿ały, w oczach błysneły łzy, powstrzymała je jednak, uparcie wpatrujac sie w zatoke. W koncu odwróciła sie sztywno. - Zobaczymy sie na kolacji - powiedziała, po czym z godnoscia opusciła salon. - Powinienem był sie domyslic - mruknał Nick. Spojrzał na Marle, a jego wzrok przywiódł jej na mysl oczy schwytanego w potrzask zwierzecia. - Cholera. Z holu dobiegło głosne trzasniecie frontowych drzwi. Kilka sekund pózniej rozległy sie głosne kroki i na schodach pojawiła sie Cissy w wysokich butach, d¿insach i sportowej bluzie. Miała potargane włosy i zarumienione policzki. Nie weszła do salonu, tylko od razu ruszyła na góre. - Własnie na to czekałam - powiedziała Marla, podajac Jamesa Nickowi. - Poznaj swojego bratanka. - Aleja nie wiem, co mam z nim robic. - Nick niezrecznie wział na rece małego. Marla podała mu jeszcze opró¿niona do połowy butelke, która Nick ujał w dwa palce. Z całej siły złapał Jamesa i przycisnał do siebie, jakby sie bał, ¿e dziecko zaraz wysunie mu sie z rak, spadnie na podłoge i rozleci w milion kawałków. 365 - Jestes inteligentnym chłopcem. Szybko sie nauczysz – zawołała Marla przez ramie, ruszajac za swoja córka. Kiedy doszła do jej pokoju, Cissy nigdzie nie było widac. Zza zamknietych drzwi do łazienki dobiegał szum prysznica. Marla postanowiła zaczekac. Usiadła na krzesle przed toaletka, patrzac na rozło¿one na blacie szminki i buteleczki z lakierem do paznokci w kolorach odpowiednich dla wampirów i dziwo¿on. - Nie osadzaj - skarciła sie zaraz. - Przypomnij sobie, jak to było, kiedy rodzicom nie podobały sie twoje stroje i makija¿.