an43
88 - Ze względu na pewnych wspólnych znajomych - odparł. - Millo, pozwól mi sobie pomóc. Proszę. Instynkt podpowiadał jej, by nie przyjmować ofertyW przeciwnym razie True mógł przekroczyć tę cienką granicę, którą Milla starała się utrzymać. Wprawdzie biznesmen nie próbował się spoufalać, ale jego głos brzmiał już bardzo prywatnie. Z drugiej strony, mógł stać się niezwykle potężnym atutem Milli w tej grze. W ciągu jednej nocy dowiedział się o Diazie - zakładając, że to ten właściwy Diaz - więcej niż ona przez dwa lata. - Dobrze - powiedziała wreszcie, pozwalając swojemu głosowi zabrzmieć wahaniem. - Ale nie podoba mi się to. - Słyszę - odparł, a ona wyobraziła sobie jego uśmiechniętą twarz. - Wierz mi, tak będzie lepiej. - Lepiej dla mnie. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie gorzej dla ciebie. Nie wiem, jak ci, dziękować za to wszystko... - A ja wiem. Jeśli będziesz jutro wieczorem w mieście, pozwól zaprosić się na kolację. - Nie - powiedziała twardo. - Wczoraj wyjaśniłam ci dlaczego. Nic się nie zmieniło. - No trudno. Przynajmniej próbowałem. Gładko zmienił temat: - O której masz samolot do Dallas? - O drugiej z czymś. - Wracasz wieczorem? - Nie, prześpię się tam i przylecę pierwszym porannym samolotem. an43 89 - No dobrze. To do usłyszenia, skontaktuję się z tobą, jak wrócisz. - Na razie. I wielkie dzięki. Och... - przypomniała sobie coś nagle. - Dowiedziałeś się może, jak Diaz ma na imię? Ten morderca. Byłoby nam łatwiej odsiewać te plotki, które odnoszą się do niego. - Niestety nie. Nie znam jego imienia - odparł True, ale krótkie, trwające może ułamek sekundy wahanie dało Milli do myślenia. Znów wiedział więcej, niż chciał ujawnić. Nie naciskała. I tak bardzo jej pomógł. Podziękowała mu raz jeszcze, pożegnała się i zaczęła szykować do drogi. Miała jeszcze pranie do zrobienia, rachunki do popłacenia, trochę sprzątania. Oprócz prania najbardziej uciążliwe zdawało jej się zawsze odkurzanie. Ale lubiła mieszkać w czystym i pachnącym domu, więc zmuszała się do sprzątania. Co tydzień stawiała w każdym pokoju świeże aromatyczne potpourri, dzięki temu codziennie witał ją w mieszkaniu orzeźwiający wspaniały zapach. Często był to jedyny przyjemny akcent w całym dniu. O dziewiątej trzydzieści ostatnia wyprana partia ciuchów była już w suszarce. Milla nakleiła znaczki na listy, które musiała wysłać; po namyśle postanowiła zanieść je na pocztę, zamiast wrzucać do pobliskiej skrzynki. I tak miała jeszcze rachunek z karty kredytowej do uregulowania. Wzięła kluczyki od samochodu i sprawdziła jeszcze, czy numer tajemniczego telefonu, który przyniósł jej wiadomość o Diazie, wciąż jest w pamięci komórki. Numery czasem po prostu