to wiedzieć. Nawet jeśli człowiek myśli, że wziął pod uwagę wszystkie
szczegóły, jeden lub dwa jakoś przelecą mu przez palce. - Dostałaś raporty policji z Filadelfii? Oni już wiedzą, że wiadomość znaleziona na miejscu zbrodni została napisana charakterem pisma, który bardzo przypomina moje pismo. - Co?! Quincy znów zaniemówił. Wyczuła zmieszanie Pierce'a. Ale to było nic w porównaniu z gwałtownym łomotaniem serca. Jeszcze niedawno nie była do końca przekonana o winie Quincy'ego. Ale teraz... Tamta wiadomość, upchnięta we wnętrznościach martwej Elizabeth Quincy... To on ją napisał. Pierce Quincy, kolega z pracy, najlepszy z najlepszych. Rety! Matko Boska. ..! - Jesteś potworem - powiedziała cicho. - Montgomery ma rację. Jesteś potworem! - Glenda...! Przerwała połączenie. Upuściła słuchawkę na podłogę i przyglądała się jej, jakby to był jadowity wąż. Poczuła gęsią skórkę na rękach. Nie spała od paru nocy i czuła, jak teraz wszystko się na nią wali. Drżała z zimna, była przerażona. Wcześniej wierzyła w tego człowieka. Boże! Już nigdy więcej niczego nie będzie pewna! 221 Telefon znowu zadzwonił. Nie odebrała. Nie chciała poddać się jego manipulacji. Dźwięk dzwonka rozlegał się przez dziesięć sekund, a potem włączyła się automatyczna sekretarka i nastała cisza. Zaczęła się już uspokajać, kiedy telefon znów zadzwonił. Dzwonił, dzwonił i dzwonił. Niech to szlag! Chwyciła słuchawkę. - Nie wierzę ci! - krzyknęła. - Ty to zmyślasz, Quincy! Ale jestem uzbrojona, więc nie próbuj się do mnie zbliżać! - Jestem w stanie Oregon. Nie mógłbym cię skrzywdzić - odparł. - Skąd mogę wiedzieć! - Posłuchaj! Mamy mało czasu. To nie ja napisałem tamtą wiadomość. Wiem, że wszystko wskazuje na mnie, ale to nie ja ją napisałem. - Przeciwnie! Przed chwilą to powiedziałeś! - Znam swój charakter pisma! Na Boga, Glenda! Zorientowałem się, kiedy tylko pokazali mi ten kawałek papieru. Ale ja tego nie napisałem! Tamten człowiek zdobył wzory mojego pisma i najwyraźniej dobrze się spisał. Nie wiem, jak tego dokonał, ale mu się udało. On ją napisał! Nie ja! - Zastanów się nad tym, co mówisz. „To mój charakter pisma, ale ja tego nie napisałem". Zagadka się rozwiązuje, a ty nie umiesz już kłamać. - Glenda, dlaczego miałbym pisać swoim charakterem pisma? Jestem profesjonalistą! Uczyłem się analizować pismo. Skoro jestem taki bystry, to dlaczego miałbym być taki głupi?! - Może wcale nie jesteś głupi. Może jesteś arogancki! Poza tym nie chodzi tylko o tamtą wiadomość. Znaleźliśmy nadawcę ogłoszenia. Wiemy, że zamówienie wysłano na twoim papierze listowym. - Dolna szuflada - mruknął. - Chryste! Minęło tyle lat...! - A po chwili: - Niech to cholera! To znaczy, że naprawdę był w moim domu! Glenda, błagam, uciekaj stamtąd! - Nie mam zamiaru cię słuchać! - krzyknęła. Mimowolnie spojrzała w stronę niezasłoniętych okien. Nagle poczuła się bezbronna. A jeśli Quincy już tam był? Albo tamten sprawca, albo więcej jadowitych węży? Boże! Czuła się zmęczona. Bardzo zmęczona. Gdzie Montgomery? Teraz już nie była sobą. - Pomyśl, Glenda - ciągnął z uporem Quincy. - Jesteś mądrą i inteligentną