mogła zebrać myśli, a tym bardziej przypomnieć sobie czegokolwiek.
Przełknęła ślinę, zmuszając się do wypowiedzenia kilku słów zduszonym głosem: - To był automat. Facet, który odebrał, mówi, że nie wie, kto go używał. Ledwie dostrzegalne drgnięcie powiek było jedynym znakiem, że przybysz przyjął do wiadomości jej odpowiedź. Nie miały szans, żeby mu uciec. Mężczyzna nie był potężny, miał może z metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, ale za to wyglądał na silnego i muskularnego; z jakiegoś powodu przywodził na myśl przyczajonego grzechotnika. Był mrokiem. Ciemnością, w której czai się fizyczne, namacalne zagrożenie. Zrozumiała. Zachwiała się, a krew uderzyła jej do głowy Oparła się ciężko o biurko. - To ty mnie wtedy napadłeś - powiedziała przerażona i zszo kowana. W następnej sekundzie zrozumiała coś jeszcze - coś, co sprawiło, że ugięły się pod nią nogi. - To ty jesteś Diaz...! Twarz mężczyzny nawet nie drgnęła. - Słyszałem, że chcesz ze mną mówić. an43 95 - 7 - O Boże. Diaz. Pamiętała słowa True, w które zresztą uwierzyła: Diaz był mordercą. Nie wątpiła w to ani trochę. Powinna była się tego spodziewać. Przecież True powiedział jej kilka godzin temu: rozpuść wiadomość, a Diaz sam cię znajdzie. Ona wykrzyczała to w knajpie pełnej ludzi: nagroda za informację o Diazie. Tymczasem facet był w pobliżu. Może nawet to słyszał. Może powinna się zdziwić, że przyjazd tutaj zajął mu aż trzydzieści sześć godzin; mógł przecież czekać na nią wczoraj rano. A potem przypomniała sobie, że ludziom w knajpie podała swoje prawdziwe nazwisko: Milla Edge. Nie „Milla Boone", jak zazwyczaj się przedstawiała. Jej telefon był pod „Edge"; kiedy mówiła True, że jej nazwiska nie ma w książce telefonicznej, miała na myśli nazwisko „Boone". Sam True miał jej domowy numer, bo osobiście zapisała mu go na wizytówce. Zatem skoro Diaz mimo to ją wytropił, to mógł równie dobrze włamać się dziś w nocy do jej mieszkania, zanim jeszcze Milla się obudziła. A może miał coś ciekawszego do roboty Mężczyzna wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi, odszedł nieco na bok, tak aby nie stać tyłem do wielkiej szyby stanowiącej połowę jednej ze ścian. W ten sposób przy okazji zablokował kobietom drogę wyjścia zza biurka Milli mającego kształt litery „U". Teraz, by wyjść, musiałyby je przeskoczyć. an43 96 Przysunął sobie jedno z krzeseł i usiadł, swobodnie wyciągając, a potem krzyżując nogi. - Jestem - powiedział. - Mów. Milla miała pustkę w głowie. Jak się rozmawia z mordercą? Cześć, jak się masz? Ale jakaś część jej mózgu zaczęła już myśleć