Emil, który był bardziej przyjacielem niż ochroniarzem
księcia, westchnął tylko. - Ale w razie potrzeby w każdej chwili mogę wkroczyć do akcji. - Dzięki. - Tanner rozłączył się i schował telefon do kieszeni. - Jesteś gotowy? - zapytała Shey. - Tak - odparł Tanner, podnosząc się z miejsca. Był bardziej niż gotowy. Nie wiadomo tylko, czy Shey również. ROZDZIAŁ DRUGI Kwadrans później Shey wybrała numer Parker. Czekając na połączenie, zerkała z ukosa na mężczyznę siedzącego w fotelu i wyglądającego przez okno jej salonu. Wiedziała, że Parker ma identyfikację numerów, więc nie zdziwiła się, gdy przyjaciółka odezwała się bez żadnych wstępów: - Dzięki za odebranie Tannera. - Z tym właśnie jest problem - oświadczyła bez owijania w bawełnę Shey. Mówiła cicho, jednak jej głos obudził w Parker złe przeczucia. Poczuła skurcz w żołądku. - Coś się stało? - zapytała. - Co jeszcze mój ojciec wymyślił? Gdyby na tym polegał problem! Z apodyktycznym ojcem i Parker, i Shey, i Cara radziły sobie od lat. Miały w tym niezłą wprawę. - Nie chodzi o twojego ojca, a o twojego księcia. - To nie jest mój książę - wymamrotała Parker i odetchnęła z ulgą. - No dobrze, co takiego zrobił? - Rzecz w tym, czego nie zrobił. Nie chce stąd wyjść. - Nawet nie zamierzam - łagodnie potwierdził Tanner. Shey zakryła słuchawkę dłonią. - To bardzo nieładnie przysłuchiwać się czyjejś rozmowie, a jeszcze gorzej dogadywać. Po księciu spodziewałabym się lepszych manier. - Lubię burzyć ludzkie wyobrażenia - odparł Tanner, uśmiechając się szelmowsko, bynajmniej nie jak książę. - Jak mam to rozumieć? - Parker nie kryła zdumienia. - Że Tanner i jego goryle... - O czym ty mówisz? Goryle? Shey dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie miała okazji powiedzieć Parker o towarzyszącej księciu świcie. - Przywiózł ze sobą ochroniarzy. Trzech. To zresztą nieważne. Mają zarezerwowane pokoje w tym nowym hotelu nad jeziorem, ale księciu nie chce się tam jechać. Zapowiedział, że zostaje u mnie. - Wykoncypował sobie, że pospieszysz mi na ratunek, a wtedy on będzie miał okazję z tobą pogadać. - Chcesz, żebym cię od niego wybawiła? Mam przyjechać? - zapytała z niepokojem Parker. Shey przez lata była zdana wyłącznie na siebie. Po przedwczesnej śmierci ojca szybko musiała stać się samodzielna. Matka pracowała od świtu do nocy, by zapewnić im środki do życia. Nie starczało jej już czasu na zajmowanie się córką. Zdobycie stypendium w Mercyhurst College diametralnie